Spirit of the sea

Choć luty poświęciłam na tworzenie portretów, postanowiłam urzeczywistnić pewien twór mojej wyobraźni, chodzący mi po głowie od dłuższego czasu. Zabiorę was zatem do podwodnego świata i pokażę proces tworzenia tej niezwykłej istoty. 


Do stworzenia tego obrazka potrzebowałam następujących rzeczy (w nawiasie materiały użyte przeze mnie):
- taśmy malarskiej (Blue Dolphin tape 30mm)
- papieru do akwareli (Winsor&Newton cold pressed 300g)
- fluidu maskującego ( Renesans)
- akwareli (Faber-Castell)
- cienkopisu kreślarskiego (0.2 oraz 0.3) oraz białego cienkopisu
- ołówka do szkicowania (np. F)
- pędzli

Wybaczcie kiepską jakość zdjęć, większość robiona były wieczorem i niestety miejscami nie oddają oryginalnych kolorów. 

Na początku wykonałam marginesy za pomocą taśmy malarskiej. Dzięki temu zrobiłam ramkę oraz naciągnęłam papier, co miało zapobiec nadmiernemu pofałdowaniu (choć i tak moja kartka była pod koniec pracy mocno wygięta). Następnie naszkicowałam twarz i włosy mojej postaci, wzorując się na zdjęciach ze strony pinterest.com. Gdy szkic był gotowy, fluidem maskującym namalowałam wzorki na włosach - u mnie były to wszelkie morskie stworzenia, rośliny oraz bąbelki. Fluid firmy Renesans jest biały, po wyschnięciu przybiera delikatnie żółtą barwę, którą i tak trudno dostrzec na białej kartce. Namalowane wzory najlepiej widać pod światło. 



Gdy fluid zaschnął, naniosłam pierwszą warstwę farby. Na tym etapie dodałam trochę fioletu, morskiej zieleni i błękitu. Pozwalałam sobie eksperymentować, dodawać raz więcej raz mniej farby, byle pasma włosów zostały od siebie widocznie oddzielone. Używałam przy tym techniki "wet on wet", uprzednio nawilżając obszar przeznaczony do zamalowania (dzięki temu farba równomiernie się rozprowadza, rozpływa po namoczonym obszarze).




Dzięki drugiej warstwie kolorów barwy stały się wyraźniejsze, a jeszcze kolejna pogłębiła cienie. Malowanie odbywało się w dalszym ciągu na warstwie fluidu. 


Po wyschnięciu farby czas na ściągnięcie zaschniętego fluidu (najlepiej zrobić to paznokciem, gumka do mazania ściera też odrobinę farby). Teraz wzorki stały się bardzo widoczne.



Delikatnie zamalowałam wzory, posługując się wcześniejszymi farbami. Cieniowałam je odrobinę, gdzie tylko było to konieczne.


Przyszedł w końcu czas na pomalowanie twarzy. Nie mam zbyt dużego doświadczenia w malowaniu portretów akwarelami, więc moja twarz została jedynie delikatnie pocieniowana (stąd jej bladość). Na więcej warstw nie miałam odwagi. Ostatecznie, postanowiłam dokończyć obrazek cienkopisami kreślarskimi, choć pierwotny zamiar był inny.


Niestety, cienkopisy trzeba używać bardzo ostrożnie - przyznaję się bez bicia, że miejscami przedobrzyłam. Z kreskami trzeba uważać, zwłaszcza, jeśli użyliśmy już dużo farby. Proporcje bardzo łatwo zaburzyć. Nie byłam zadowolona z efektu, więc aby uratować sytuację, dodałam jeszcze warstwę wzorków za pomocą cienkopisu. 



Na koniec namalowałam jeszcze białe kropki, które nadały magicznego wydźwięku mojej postaci (z resztą uwielbiam je dodawać przy każdej okazji). Teraz pozostało tylko odciąć niepotrzebny biały kawałek kartki na dole oraz odkleić taśmę z marginesów (co jest chyba najbardziej satysfakcjonującą rzeczą na ziemi). 



Obrazek gotowy! Mam wrażenie, że stanowi sumę zbiorczą zarówno moich pomyłek jak i dobrych decyzji. Dawno się tak nie frustrowałam, jak przy nim. Wiadomo, przy twórczej pracy zdarzają się i jedne i drugie, w moim przypadku są one bardzo często spowodowane brakiem umiaru, zarówno przy użyciu akwareli jak i tuszu. Aby jednak nie narzekać, skupię się na plusach - uwielbiam uzyskane kolory i poczucie spokoju, harmonii, bijące z tej postaci. W dużej mierze udało mi się urzeczywistnić obraz, który nosiłam w głowie. Mam nadzieję, że przemyciłam dla was parę cennych wskazówek dotyczących procesu tworzenia, które użyjecie do swoich prac. Be creative!



Komentarze

Popularne posty